niedziela, 5 maja 2013

Fort Batowice (Kraków)


Mówią magiczny Kraków. Piękny rynek, Sukiennice, Wawel, Kazimierz... Kraków może i jest magiczny, chociaż jak się już zamieszka w nim, to jest to miasto jak każde inne. Osobiście magi Krakowa upatruje we wszystkich zapomnianych rzeczach. W Nowej Hucie, Podgórzu, fortach...
Długi weekend majowy nie rozpieszczał pogoda, jednak jak przystało na dziwaka chodziłam w deszczu po forcie Batowice.
Osobliwe, piękne miejsce. Znajduje się na ul. Wawelskiej, dzielnica Mistrzejowice. Powstał w latach 1883-1885. Fort miał pilnować gościńca warszawskiego. Przez długie lata był wykorzystywany przez wojsko, następnie przekształcono go na magazyn. Obecnie jest to pustostan i każdy może go zobaczyć i wejść do środka. Warto zaopatrzyć się w latarkę, ponieważ jest tam wiele ciemnych zakamarków i tak naprawdę nie wiadomo na co lub na kogo się trafi.




 Do środka fortu prowadzi kilka wejść oto jedno z nich....





 Jak już pisałam, nigdy nie wiesz na kogo trafisz. Z pewnością zima mieszka tam niejeden bezdomny...


A w środku...




 Grafitii, odrapane mury i śmieci, śmieci, śmieci...


 Długie korytarze i ciemność..



  

środa, 20 lutego 2013

Niemożliwe (The Impossible). Gdy życie pisze niewyobrażalny scenariusz...


Jakieś pół roku temu obejrzałam zwiastun filmu Niemożliwe. Zwiastuny mają to do siebie, że muszą być dobrze zrobione, żeby zainteresować, dzięki czemu ludzie będą chcieli iść do kina i film zarobi ogromne pieniądze. Tak też było i z tym trailerem, dlatego niecierpliwie czekałam na możliwość obejrzenia go. I w końcu nadszedł ten dzień. Czy warto było czekać? Oj, tak. Czym jest owo niemożliwe? Każdy ten tytuł będzie interpretował po swojemu. Ja widzę tu dwie możliwości. Z jednej strony owym niemożliwym jest zaistniała sytuacja, wielka katastrofa jaka miała miejsce, która pozbawiła życia i domu nad głową tysiące, jak nie miliony ludzi. Z drugiej strony niemożliwe odnosi się do zakończenia filmu, którego w tym momencie zdradzać nie mogę, bo nie chce nikomu odbierać „przyjemności” oglądania tego pięknego obrazu.
W pierwszych minutach filmu nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Poznajemy rodzinę X, matkę, ojca oraz ich synów, którzy wybierają się na wakacje w okresie świąt do egzotycznego kraju, co trzeba przyznać w ostatnich czasach jest bardzo popularne. Czy będą to wakacje ich życia? Z pewnością będą to wakacje o których nie zapomną do końca swoich dni, wakacje których nikt nie chciałby przeżyć, wakacje pełne bólu, cierpienia, smutku i niepewność.
Każdy kto ma telewizję, dobrą pamięć i chociaż trochę interesuje się tym co dzieje się na świecie, pamięta grudzień 2004, kiedy to miało miejsce największe trzęsienie ziemi na Oceanie Indyjskim, co z kolei doprowadziło do ogromnego tsunami. Największe zniszczenia tsunami spowodowało u wybrzeżu Indonezji, Sri Lanki, Indii, Tajlandii, mniejsze zniszczenia odnotowano w Malezji, Mjanmie, na Malediwach, Seszelach oraz w Somalii. Wszystkie stacje telewizyjne próbowały na bieżąco pokazywać relacje z tej tragedii, ludzie zaczęli organizować zbiórkę pieniędzy, bo nic nie jednoczy społeczeństwa tak jak tragedia i śmierć tysiąca ludzi.
Od tego wydarzenia minęło 9 długich lat. I nadszedł czas na nakręcenie światowego hitu, bo jak wiadomi nic nie sprzedaje się tak dobrze, jak filmy na faktach. Reżyserią filmu zajął się Juan Antonio Bayona, zaraz powiecie, a kto to taki? A no to początkujący, niemłody hiszpański filmowiec, który wyreżyserował Sierociniec. Role pierwszoplanowe nie zostały powierzone byle komu. Marie zagrała Noemi Watts, a Henry'ego Ewan McGregor. Watts, za role Marii została nominowana do wielu nagród filmowych w tym do Oscara w kategorii Najlepsza aktorka pierwszoplanowa, swoja drogą to jej kolejna nominacja, wcześniej była pretendentka do nagrody za role w obrazie 21 gramów. Jednak moją uwagę zwróciła kreacja Toma Hollanda, który wcielił się w najstarszego syna Marii - Lucasa. To on moim zdaniem gra główne skrzypce w tym filmie. Jak na tak młodego człowieka, bez doświadczenia, doskonale wcielił się w swoją role. Był autentyczny, patrząc na jego cierpienie naprawdę myślałam, ze był świadkiem tej katastrofy. Moment kiedy pomagał Watts wejść na drzewo, to jego małe chudziutkie ciałko podnoszące co najmniej 50 kg dorosłą kobietę, zrobiło na mnie duże wrażenie. Rozpacz po śmierci matki pokazana w minimalistyczny sposób, powodowała ciarki na plecach. I ta zaciętość, gdy pomagał zupełnie obcym ludziom odnaleźć ich najbliższych. Z niecierpliwością czekam na rozwój jego kariery, ponieważ według mojej skromnej osoby, uważam, ze drzemie w nim ogromny potencjał, oby powiodło mus ie jak najlepiej.


Po przejściu tsunami rodzina zostaje rozdzielona, ponieważ każde z nich w momencie katastrofy znajdowało się w rożnych miejscach. Los chciał, że nurt wody skierował Marie i Lucasa w tą sama stronę. Dzięki czemu mogli oni nawzajem na siebie liczyć. A dokładnie to Watts mogła liczyć na filmowego syna, który pomagał przetrwać umierającej matce. Henry nie doznał większych obrażeń, ale musiał się zmierzyć z czymś o wiele gorszym. Mianowicie z niepewnością z powodu braku informacji na temat swojej rodziny. Jak przystało na głowę rodziny, postanawia on za wszelką cenę odnaleźć swoich bliskich i pragnie sprowadzić ich z powrotem do domu.


W filmie nie znajdziemy długich, patetycznych dialogów. Rozmów między bohaterami jest jak na lekarstwo. Można podejrzewać, ze pojawiają się one w ostateczności, i jak się pojawia to trafiają w sedno. Twórcy filmu doskonale zdawali sobie sprawę, ze strzałem w dziesiątkę będzie gra obrazem – gestem, mimika bohaterów, tak aby widz poczuł się częścią przedstawionego świata. Jeżeli chodzi o efekty specjalne to również jest ich niewiele, w sumie to są one one początku filmu, kiedy przychodzi tsunami, i później kiedy możemy zobaczyć jak wielkie zniszczenie ono spowodowało. Oglądałam film na komputerze, ale pójście do kina jest zdecydowanie lepszym pomysłem. Mały monitor komputera nigdy nie zapewni nam takich doznań jak sala kinowa z doskonałym nagłośnieniem.
Efekty specjalne robią wrażenia. Siedzisz sobie i rozkoszujesz się pięknym, egzotycznym krajobrazem aż tu nagle widzisz jak zaczyna się tworzyć ta wielka fala, która w każdym momencie może opaść i zatopić wszystko co przed chwila podziwiałeś.
Moim zdaniem ich niewielka ilość wynika z tego, ze to nie samo tsunami jest głównym wątkiem fabuły, a to jak bohaterowie radzą sobie w zaistniałej sytuacji. Jak próbują przetrwać te najdłuższe dni swojego życia, jak próbują odnaleźć drogę do domu.



Muszę przyznać, ze nie jestem osobą, która łatwo się wzrusza, ale oglądając ten film parokrotnie zakręciła się łza w oku. Ale czułam również radość widząc bezinteresowną pomoc Lucasa. Zaczęłam się zastanawiać jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji. Właśnie obok mnie siedzi moja mama, która ogląda Niemożliwe i po jej minie widzę, jak bardzo ten film na nią oddziałuje, wywołując smutek na jej twarzy. Ale koniec z pewnością przyniesie ulgę i wiarę w to, że wszystko jest możliwe.