środa, 6 lutego 2013

Racuchy babuszki

Zbliża się tłusty czwartek a więc czas na....... pączusie. Jednak ja proponuje alternatywę z okazji tego dnia. A mianowicie. Rzecz od której jestem uzależniona, racuchy. Tradycyjnie racuchy robi się z jabłkami, ale tak naprawdę można je zrobić ze wszystkim. Z bananem, serem białym, albo bez niczego w środku i posypać je po prostu cukrem pudrem albo polać jogurtem, syropem, podać z owocami. Wszystko zależy od upodobań i inwencji twórczej. Moje gotowanie ma to do siebie, ze zawsze robię wszystko na oko, nie lubię niczego odmierzać i zastanawiać się czy powinnam to dodawać czy nie. Mniej wiecej przepis jest taki:
  • 1/2 kg mąki pszennej,
  • szczypta soli,
  • szkl mleka,
  • pól kubka kefiru,
  • 2 jajka,
  • łyżeczka proszku do pieczenia,
  • dodaje jeszcze trochę wody gazowanej i smażę na margarynie, Julia Child miała masło, a ja mam margarynę :P
  • jeżeli chodzi o jabłka to daje ich bardzo dużo, zazwyczaj kg i tre je na tarce na dużych oczkach/500 g sera białego albo duże opakowanie serka wiejskiego.
Wszystko poza jabłkami/serem/bananem dodajemy do miski, mieszamy. Jak już uzyskamy konsystencje która nas interesuje, czyli ani wodę ani gęstwinę dodajemy jabłka/ser/banan i znowu mieszkamy. Co dalej? Rozgrzewamy patelnie roztapiamy margarynę i nakładamy masę. Moje racuchy są zawsze dość duże, i tak naprawdę nie przypominają klasycznych racuchów. A to dlatego, ze moja babcia zawsze robiła placki dość dużych rozmiarów, a po drugie szybko nudzi mnie smażenie. A tak na marginesie, nikt nie dorównał babci, robi najlepsze racuchy na świecie. Oczywiście nie jest to żadna dietetyczna potrawa, a już na pewno nie jak smaży się je na margarynie czy oleju, ale cóż uzależnienie to uzależnienie.
 


poniedziałek, 4 lutego 2013

The Walking Dead


O wampirach trochę ucichło, teraz zaczyna się era zombi... Osobiście początku upatruje w serii filmówResident Evil, możliwe, że było coś dużo wcześniej, a ja o tym nie wiem. Amerykanie postanowili przeniesc historie zombi na mały ekran, tak powstał serial The Walking Dead, który muszę przyznać jest naprawdę dobry, w napięciu czeka się zawsze na kolejny odcinek. Na razie serial ma 3 sezony, ale z tego co widziałam planowany jest już sezon 4. Każdy sezon rozgrywa się w innej scenerii, jednak wszystko dzieje się wokół Atlanty w Stanach Zjednoczonych. Serial opowiada historie grupy ludzi, którzy za wszelką cenę starają się przeżyć w świecie oblężonym przez zombi. Często muszą podejmować trudne decyzje, robią rzeczy, które w normalnych warunkach byłyby nie do przyjęcia. Grupie zagrażają nie tylko szwedacze ale również inni ocaleni, którzy nie cofną się przed niczym, aby przetrwać. Świat stanął do góry nogami, obowiązuje w nim prawo dżungli, kto ma siłe ten ma władze. Głowną grupą dowodzi Rick Grimes, który w „poprzednim życiu” był policjantem, dlatego podobno świetnie nadaje się do tej roli. W obozie jest również jego syn, zona, przyjaciel i ludzie, których nigdy wcześniej nie znał, ale staną się oni dla niego rodziną, o której bezpieczeństwo za wszelką cenę trzeba zadbać.


I tak będziemy świadkami zabójstw, odcinania sobie kończyn, podkradania jedzenie, samobójstw, pozostawiania słabszych na pożarcie, walki o schronienie, zazdrości, nienawiści. Jednak żeby nie było tak pesymistycznie, znajdzie się również miejsce na miłość, nowe życie, pomoc, wsparcie, poświęcenie. Od strony technicznej serial jest świetnie wykonany, zombiaki wyglądają bardzo realistycznie. Kawałki mięsa, wychodzące flaki, krew, odpadające części ciała, brrrr przerażające. Oglądając nie chce Ci się śmiać tylko myślisz sobie o fuuuuuj. Podobno aktorzy, którzy wcielają się w rolę zombi, byli szkoleni jak maja się poruszać. Patrząc na efekty charakteryzacji, można się domyślić, że  jest to dość żmudny i czasochłonny proces. 
Serial powstał na podstawie komiksu. Dostępna jest również gra komputerowa o tym samym tytule.



Do kin w USA wszedł właśnie film Wiecznie żywy, który w ciągu jednego tygodnia zarobił $20,0, dla porównania Poradnik pozytywnego myślenia jest w kinach od 12 tygodni a zarobił $80,4. Premiera w Polsce jest przewidziana na 1 marca, przyznam, ze zwiastun jest interesujący (jak prawie każdy) i pewnie poświecę czas aby go obejrzeć, ale czy wybiorę się specjalnie do kina, tego jeszcze nie wiem.
Ciekawe co zaatakuje nas po erze zombi... kosmici? Już się boje...


niedziela, 3 lutego 2013

Now Is Good (2012). Krótka historia o tym dlaczego warto żyć...

Ah, jak te dzieci szybko rosną... Myślę Dakota Fenning i mam przed oczami małą blondyneczkę z Człowieka w ogniu, bardzo, bardzo, bardzo dobry film, w którym skruszyła zimne jak lód serce znakomitego Denzela Washingtona. Ale czas leci, Dakota dorosła, ma „już” 18 lat i co jakiś czas o sobie przypomina. W 2012 miał premierę film Now is good, w której główna role powierzona właśnie Fanning.





Co robi przeciętny nastolatek? O czym marzy? Czego pragnie? Che imprezować, dobrze się bawić, eksperymentować, podróżować, próbować nowych rzeczy, szaleć, popełniać błędy, niekoniecznie się na nich uczyć. Żaden nie pragnie leżeć w szpitalach, być kutym przez pielęgniarki, codziennie rano odpowiadać na pytania lekarza, który przeprowadza obchód. A jednak czasami ludzi dotyka nieszczęście. 

Życie Tessy (Dakota Fenning) nigdy nie było łatwe i przyjemne od dziecka przebywała w szpitalach kolorowe drinki musiała zamienić na kroplówki, spotkania ze znajomymi na „pogawędki” z lekarzami, cukierki na różnokolorowe tabletki, które miały przynieść ulgę. Nie było jej dane być beztroską nastolatką. Tessa wiedziała, że jej życie skończy się zanim na dobre się rozpocznie. Była zakładnikiem swojego ciała, które powoli umierało, zżerane przez nowotwór. Świadoma nadchodzącego końca, postanowiła przerwać leczenie. Nie chciała jednak biernie czekać na śmierć, wymyśliła listę rzeczy, które chce zrobić przed śmiercią. Co znalazło się na liście? Rzeczy dość banalne, na które każdy z nas ma bardzo dużo czasu, ona jednak miała go niewiele: złamać prawo, pozostawić po sobie jakiś ślad, przeżyć swój pierwszy raz i zakochać się, spróbować narkotyków, upić się. Tessa próbuje być silna. Chce pokazać, ze jest pogodzona ze śmiercią, ale to tylko pozory. Manifestuje swoją niechęć wobec tego co się dzieje. Była opryskliwa, ironiczna, buntowała się, nie wraca do domu na noc, robiła co jej się żywnie podobało i za wszelka cenę chciała uprzykrzyć życie swojemu ojcu, który się o nią martwił, chciał jej pomoc i do końca wierzył, ze jest dla niej ratunek.



To nie tylko historia o umieraniu na swoich zasadach. To również historia o przyjaźni, która jest jedną z najważniejszych rzeczy na świecie. Bo czym byłoby nasze życie bez przyjaciół? Bez ludzi na których zawsze możemy liczyć? Przyjaciele ubarwiają naszą szarą rzeczywistość. Mówi się, że to miłość jest najtrwalszym uczuciem jakie łączy dwoje ludzi, ale zakochać można się zawsze, a prawdziwego przyjaciela czasami bardzo trudno znaleźć, ale jak już się uda to nic nie jest w stanie jej zniszczyć.. Kiedy miłość się kończy zawsze zostaje przyjaciel, który ogarnie kryzysową sytuacje i pozwoli nam się wypłakać. U boku Tessy trwa wiernie szalona, dzika, niepoprawna Zoey (Kaya Scodelario). To właśnie z nią Tessa spróbuje narkotyków i ukradnie ze sklepu kosmetyki i będzie pocieszać Tessa w trudnych chwilach. Jednak Zoey sama ma problemy, z którymi musi sobie poradzić. Stoi na rozdrożu i zdaje sobie sprawę, że cokolwiek nie postanowi, podjęta przez nią decyzja na zawsze zmieni jej życie. Między przyjaciółkami dochodzi do poważnej kłótni, czy uda im się naprawić relacje przed śmiercią Tessy?


O dziwo, żeby nie było nudno w filmie jest również miejsce na miłość, na ta pierwszą, prawdziwą, na którą każdy z nas czeka, albo i nie, zależy kto co lubi. Zmagający się z problemami, podobno przystojny, Adam (Jeremy Irvine) jest sąsiadem Tessy. Adam początkowo nie jest świadom choroby Tessy. Gdy się dowiaduje usuwa się w cień. I wtedy myślimy sobie o ty niedobry człowieku, nie zostawiaj jej, wróć, przecież ona umrze, tak nie wolno. I jak się okazuje, książę na motorze wraca i trwa wiernie u jej boku. Próbuje pomoc dziewczynie spędzić ostanie miesiące tak jak sobie wymarzyła. Nie tylko Tessa czerpała ze znajomości z Adamem. Tessa nauczyła go, że warto żyć, że powinien celebrować każdy dzień jakby to miał być ostatni dzień jego życia i że nigdy nie może się poddawać. Nie zdradziłam chyba za bardzo fabuły, no bo każdy chyba zdaje sobie sprawę, ze książę musiał z ostać, nie wypadało mu odejść, w końcu to film...

Jest to dość oklepany temat, każdy pamięta, albo i nie, Szkołe uczuć (2002) z Mandy Moore. Jednak Dakota zdecydowanie lepiej zagrała, była bardziej wiarygodna. Mimo choroby była pełna życia, spontaniczna, radosna, zabawna, bywała również ironiczna, miała niesamowity błysk w oku. Ale jak każdy ona również miała chwile zwątpienia, miała tak wiele planów i marzeń, a tak mało czasu. Do samego końca walczyła o siebie, o to, aby nie być postrzegą przez pryzmat choroby, o to żeby się w niej nie zatracić.




Chciałabym powiedzieć, że film jest ujmujący, powalający i wart obejrzenia, jednak czuje jakiś niedosyt. Nie uważam czasu poświęconego na obejrzenie go za zmarnowany, ale... no właśnie ale... czekałam na łzy, wyrywanie włosów, i przygnębiający smutek połączony z optymizmem. Jednak się przeliczyłam. Był po prostu dobry... nie zrobił na mnie dużego wrażenia i na pewno nie obejrzałabym go po raz kolejny... Każdy kto nie ma jeszcze dość ckliwych historyjek o pierwszej miłości przeplecionej bólem i akceptacja nieuchronnego końca powinien obejrzeć ten film. I zastanowić się czy w 100% wykorzystuje swoje życie? I co umieściłby na swojej liście?


Tak naprawdę każdy z nas może zrobić sobie listę rzeczy, które chciałby dokonać w przeciągu kilku następnych lat. Hm... to chyba nie głupi pomysł.  Bierzemy kartki, długopisy w dłoń i wymyślamy... nie musisz być umierający, żeby ja mieć, zapisz swoje pragnienia i konsekwentnie do nich dąż. 

Na koniec dwie rzeczy. Po pierwsze nie można nie wspomnieć o piosence Ellie Goulding I know you care, która jest po prostu rewelacyjna, wykorzystano ją dopiero podczas wyświetlania napisów końcowych, co moim zdaniem jest błędem, można było puścić ją wcześniej. Po drugie informacja dla moli książkowych i nie tylko, film jest adaptacją Zanim umrę Jenny Downham. Nie czytałam, więc nie wiem czy warto. Ale z tego co widziałam ma pozytywne oceny, więc do biblioteki, kogo stać ten kupuje i czytamy. 





A więc carpe diem... czy jakoś tak.


czwartek, 31 stycznia 2013

Pęknięcia (Cracks). Nie pożądaj bliźniego swego... 



Pęknięcia (Cracks) 


Anglia, jak mniemam pierwsza płowa XX wieku.
Aaa uwielbiam takie filmy, które przenoszą mnie do innej epoki, swoim strojem, zachowaniem, makijażem. Nigdy nie mam dość. Tym razem przeniosłam się do szkoły dla dziewcząt, połączonej z internatem, otoczonej przez las, w pobliżu którego znajdowało się jezioro. Krajobraz przepiękny a czy szkoła taka jak wszystkie inne? Jak to bywa w szkołach, również w tej nie wszyscy byli sobie równi, między dziewczynami widoczne były podziały. Każda uczennica chciała należeć do elitarnej grupy pływackiej. Jednak było to dane nielicznym...
Grupie przewodziła wyrachowana Di (Juno Temple), która niczego ani nikogo się nie bała. Pomiatała rówieśniczkami, stawiała się nauczycielom. Wysoka samoocena Di była wynikiem relacji jakie łączyły ją z ekscentryczną nauczycielką pływania - panną G, w której się podkochiwała i pragnęła mieć tylko dla siebie.
Kim była Panna G? Była kobietą wyjątkową, była wolna niczym ptak, robiła co chciała, spala z kim chciała, czytała co chciała, podróżowała, paliła, przeklinała. Uczy dziewczęta, ze wszytko jest możliwe, ze świat leży u ich stóp, najważniejszą rzeczą na świecie jest pożądanie. Jednak owa wolność, pewność siebie jest tylko grą pozorów. W rzeczywistości nie radziła sobie z życiem, pragnęła aby wyglądało ono zupełnie inaczej. Miała problemy psychiczne, ratunku szukała w nauczaniu młodych dziewczyn. Próbowała wpłynąć na ich życie, kierować nimi, pragnęła aby wszystkie były nią zafascynowane, aby były jej wierne. To właśnie Panna G jest najbarwniejszą postacią tej opowieści, którą zagrała Eva Green. Utalentowana francuska doskonale wcieliła się w powierzoną role, jej hipnotyzujące spojrzenie mówiło samo za siebie. Tak naprawdę czasami dźwięk był zbędny, wystarczyło popatrzeć na mimikę jej twarzy, jej gesty, aby zobaczyć jej smutek, ból, rozpacz, niepewność, rozkosz, szaleństwo. Za fasadą makijażu kryla się biedna, mała dziewczynka, niepewna jutra.



Spokój w szkole burzy nowa uczennica – Fiamma (Maria Valverde) arystokratka z Hiszpanii, która zostaje zesłana do szkoły za skandaliczne wybryki. Fiamma od początku nie spodobała się Di, która nie ukrywa swojej nie chęci. Jej złość nasila się gdy zauważa, że cała uwaga Panny G zostaje skupiona na nowej. Piękna, smutna Fiamma wbrew sobie zostaje wplątana w trójkąt miłosny. Jest ucieleśnieniem wszystkiego czego pragnie szalona nauczycielka, i ucieleśnieniem wszystkiego czego nienawidzi Di.
Film jest mroczny i daje do myślenia. Pokazuje jak łatwo można manipulować młodymi ludźmi, których tożsamość jest jeszcze nieukształtowana. Na domiar złego manipulacja uczennicami jest o tyle ułatwiona, że zostały one porzucone przez swoich bliskich, dlatego szaleńczo pragną akceptacji i miłości. To wszystko udaje im się znaleźć w ramionach Panny G, na którą zawsze mogą liczyć, która wesprze ich ciepłym słowem, która dzień po dniu uzależnia je od siebie. Dziewczyny ślepo podążają za radami swojej mentorki, są w stanie zrobić dla niej wszystko. Dodatkowo obawiają się nieobliczalnej Di i wykluczenia z grupy.



Co będzie z nową? Czy grupa ją zaakceptuje? Czy pani G znajdzie kolejną ofiarę? Jak poradzi sobie biedna Di z brakiem zainteresowania ze strony Panny G? Czy Pannie G uda się uwieść Fiamme? Czy ktoś poniesie karę za to co się stało? Czy dziewczęta będą umiały żyć z poczuciem winy? Tego zdradzić nie mogę.

Koniec jest zaskakujący.